sobota, 29 czerwca 2013

Last Survivors - Chapter ||

~ Obudziłam się pierwsza. Masson usnął na warcie, ale mogłam się tego spodziewać.
-Ty naprawdę jesteś idiotą!- Obudziłam go- Nawet tak prostej rzeczy nie możesz zrobić?!
- Ty i Liss zasnęłyście, nie chciałem was budzić- Powiedział spokojnie zaspanym głosem- Spokojnie, nic się przecież nie stało.
-Nie pomyślałeś o konsekwencjach! - Krzyknęłam- A jakby coś się stało?! Co byś zrobił?!
Zapadła chwilowa cisza, jednak Oppa obudził się i zaspany zapytał o co się znów kłócimy. Nie odpowiedziałam mu. Chwyciłam łopatę oraz schowałam scyzoryk do kieszeni. Poinformowałam ich że idę sprawdzić teren. Tak naprawdę wyszłam bo byłam zagubiona, nie wiedziałam co się dzieje. Czasem ludzie mają takie chwile kiedy muszą pobyć sami, pomyśleć o pewnych sprawach. Ja myślałam o kimś ważnym, kimś kto zawsze jest obok mnie... a raczej obok kogo ja jestem zawsze. Gdy po cichu skradałam się po ulicy ktoś złapał mnie za ramię, przestraszona odskoczyłam do tyłu i miałam zacząć krzyczeć, jednak zauważyłam znajomą twarz.
-To tylko ja- Usłyszałam głos chłopaka którego darzę uczuciem- Wiedziałem że jest coś nie tak.
-Oppa, czemu znów się o mnie troszczysz? - Zapytałam- Nie jestem dzieckiem, nie potrzebuję niańki.
-Wątpię czy byś wytrzymała długo beze mnie -Odpowiedział, zarumieniłam się- Teraz powiedz, co się stało?
-Aigoo... Oppa. Czy ty zawsze musisz mieć racje?- Zaczęłam.- Chodzi o to , że ja już sama się pogubiłam w swoich uczuciach, zastanawiam się nad tym tysiące razy. Już i tak bez tego wszystkiego co się teraz dzieje mieliśmy ciężkie życie. Boję się że stracę osoby na których mi zależy.
-Rozumiem, ale jakoś się trzymasz. Prawda?- Uśmiechną się- A teraz masz bardzo dużo czasu aby przemyśleć te wszystkie sprawy oraz aby stwierdzić co do kogo czujesz.
Chwycił mnie za rękę i powoli ruszył w stronę domu , gdzie była nasza tymczasowa kryjówka.
-Ann! Tak się bałam!- Krzyknęła na mój widok przyjaciółka- Gdy się obudziło i Ciebie nie było wpadłam w panikę, a on nawet nie wiedział że wyszłaś! James'a także nie było, naprawdę się bałam.
-Nie ma o co.- Stwierdziłam- Wszystko jest dobrze, poszliśmy sprawdzić teren. Nie wiem jakim cudem on nie usłyszał jak mówiłam że wychodzimy.
Zerknęłam na czarnowłosego chłopaka, jedynie on wiedział co się naprawdę działo.  Usiadłam w moim ulubionym miejscu, czyli w rogu pomieszczenia. Upiłam łyk wody i chwyciłam jednego batonika. Musieliśmy oszczędzać jedzenie, więc to było moje śniadanie.
-Słuchajcie. Nie możemy zostać tutaj dłużej- Najstarszy mówił- Musimy pojechać w inne miejsce.
-Oppa ma rację- Wtrąciła brązowowłosa - Trzeba sprawdzić większość miasta, pewnie pełno osób żyje. Lepiej będzie nam w większej grupie.
-Tak, to dobry pomysł. Możemy sprawdzić szkołę - Dodał młodszy - Rok dziesiąty miał chyba w ten weekend nocowanie w szkole, może są uwięzieni.
Zgodziłam się z jego sugestią. Szybko zapakowałam rzeczy oraz nakarmiłam Teddyego po czym zapięłam go na smycz i wzięłam na ręce.
- Nie możemy iść na pieszo - Oznajmiłam- To będzie zbyt niebezpieczne. Musimy znaleźć jakieś samochody, najlepiej dwa. Masson potrafi prowadzić a James ma prawo jazdy. Lisa pojedzie z Mass a ja z Jamesem.
-Dobrze kombinujesz - Pochwalił mnie najstarszy- Poszukamy jakiegoś samochodu, wy zróbcie to samo.
-Nie trzeba.- Odezwała się najmłodsza z nas- W garażu są dwa samochody, jeden mojej mamy a drugi brata. Rodzice pojechali jednym, a Oppa zostawił na razie w domu. Kluczyki chyba też są tam. Przeszliśmy powoli do innego pomieszczenia, nastolatka wyjęła kluczyki z szuflady i jedne rzuciła nam. Gdy mieliśmy wsiadać do auta, ona posmutniała.
- Będę tęskniła za tym miejscem- Powiedziała, przytuliłam ją- Chodźmy , nie warto tracić czasu na to...
Wsiadła do samochodu , ruszyli jako pierwsi. Bramę zamknęliśmy na wszelki wypadek. W garażu zrobiło się dosyć ciemno. Chłopak podszedł do mnie i swoją rękę przyłożył do mojego policzka.
-Jesteś rozpalona.- Powiedział z troską w głosie- Masz gorączkę. Powinnaś wsiąść jakieś leki albo ...
- Nic mi nie jest- Wtrąciłam- Wszystko jest dobrze. Nie musisz znów się o mnie martwić.
Odwróciłam się i już miałam otwierać bramę abyśmy mogli wyjechać, kiedy złapał mnie za rękę , przyciągnął do siebie i mocno przytulił.
- Wiem że jest Ci ciężko- Zaczął- Ale ja Ciebie nie zostawię , nie zostawię nikogo. Nie pozwolę aby ktokolwiek Cię skrzywdził.
Zdziwiona spojrzałam na niego, odwróciłam się i bez słowa wsiadłam do auta. On zrobił to samo. Ruszyliśmy w stronę szkoły.
Nasi towarzysze byli już na miejscu. Wysiadłam i podeszłam do reszty. Jak na razie teren był czysty.
- W środku jest ich dość sporo- Oznajmił Mass- Oczyściliśmy troszkę terenu, nie podobało się to tej księżniczce, ale nie miała wyboru.
- Dobra robota- Skierowaliśmy wzrok na Lis która stała przerażona w miejscu- Musimy sprawdzić całą szkołę, sądzę że będziemy także zmuszeni aby zostać tutaj na noc. Dziewczyny, dacie sobie radę z tym wszystkim?
Pokiwałyśmy potwierdzająco głowami. Nasza przyjaciółka podeszła bliżej nas.
- Ja pójdę zobaczyć czy tam gdzie jest ten mały lasek nie ma dzieciaków, często tam się chowały, w tych takich domkach- Oznajmiłam-Zerknę też obok tej przepaści. Weźmiecie Teddyego? Dziękuję.
Ruszyłam w stronę celu, w tamtych miejscy nie było żadnych chodzący, a raczej tak mi się zdawało. Obeszłam teren dwa razy, gdy miałam już wracać do mojej grupy, noga osunęła mi się z krawędzi i spadłam na dół, w ostatniej chwili złapałam się gałązki. Na dole była czwórka zimnych, byłam przerażona. Zamknęłam oczy. Myślałam że spadnę... nie, ja to wiedziałam, przeczuwałam. Już nawet sama chciałam puścić kawałek patyka, jednak ktoś złapał mnie za rękę i wciągnął do góry.
-Ann. Spokojnie- Usłyszałam znajomy głos- To ja. Następnym razem bardziej uważaj. Ej, ej nie płacz.
-Takashi Oppa!- Krzyknęłam zapłakana- Dziękuję Ci. Naprawdę !
Chłopak uśmiechnął się do mnie.
- Jestem razem z Liss, Massonem oraz Jamesem. Trzymamy się razem od początku tej apokalipsy - Mówiłam dalej przerażona, ledwo łapałam oddech.- Chodź, zatrzymaliśmy się w szkole, jednak nie mamy zamiaru tutaj za długo zostać.
Japończyk ruszył za mną. Gdy doszliśmy do naszych znajomych wszyscy ucieszyli się na jego widok.
- Takashi. Cieszę się że nic Ci nie jest- Powiedział Streach- Jesteś głodny?
              ~*~
Zbliżał się już wieczór, dolne piętro szkoły zostało oczyszczone i zamknięte na klucz. Żadne trupy nie mogły się przedostać do środka. Razem z ciemnowłosym poszliśmy sprawdzić teren na zewnątrz, było straszliwie ciemno.
-To wszystko staje się coraz trudniejsze- Przerwałam ciszę.- Nie sądzisz?
- Chodzi Ci o to co dzieję się na świecie?- Zapytał- Czy to co dzieje się między naszą grupą?
- I o to, i o to - Odpowiedziałam.- To dla Ciebie dziwne, prawda?
- Co ma być dla mnie dziwne?- Podszedł bliżej- To że jesteś we mnie zakochana?
-Znasz mnie od dziecka- Kontynuowałam - A teraz musisz o mnie dbać i znosić moje idiotyczne gadanie. Ja po prostu nie chcę Ci się narzucać.
-Ann, czasami mnie denerwujesz, wiesz? - Złapał mnie za rękę- Jesteś dla mnie bardziej jak siostra. Opiekowanie się tobą to już taka moja codzienność. Nie sprawiasz mi kłopotów. Nie myśl tak.
Posłałam mu delikatny, niepewny uśmiech.Odwzajemnił go. Chwilkę sprawdzaliśmy teren i na wszelki wypadek zostawiliśmy zapalone światło na zewnątrz.  Wróciliśmy do naszej kryjówki, małej sali od lekcji dramy. Mieliśmy spać na podłodze , jedynie przykryci kocem. Usiadłam tak jak zwykle w rogu pokoju. Teddy leżał obok mnie. Nagle usłyszeliśmy dziwne pukanie które rozchodziło się po całym dolnym korytarzu. Chłopaki poszli to sprawdzić.
- Unnie. Ja się boję, wiem... jak nigdy, ale się boję- Usłyszałem ciche słowa które płynęły z ust mojej przyjaciółki- To nie ma sensu, nie uda nam się...
- Od pięciu lat nie usłyszałam od Ciebie Unnie- Powiedziałam- Wiem, wiem że się boisz. Każdy się boi. Ale razem możemy dać sobie radę, osiągniemy wiele.
Naszą rozmowę przerwał nam Takashi, oznajmił że mamy gości. Po chwili do pomieszczenia weszła reszta razem z Dominikiem oraz Dawidem. Dwaj bracia, bliźniacy którzy są nierozłączni. Chwile rozmawialiśmy , dowiedzieliśmy się , że większość ludzi już uciekła pierwszej nocy z miasta. Jest puste, jedynie martwi chodzą po ulicach. Zrobiłam się senna, a że nie przepadałam za tą dwójką postanowiłam się położyć, wtuliłam się do mojego zwierzaczka i zasnęłam. Reszta jeszcze rozmawiała.
  ~*~
Obudziłam się z samego ranka, reszta już nie spała. Upiłam łyk wody, butelka stała obok mnie. Japończyk podał mi paczkę chipsów. Uśmiechnęłam się do niego. Przywitałam się z resztą.
- Musimy jechać, tu nie jest bezpiecznie. W nocy 3 zombie dostały się do środka, nie wiem jakim cudem. Spokojnie, już ich nie ma-Odwrócił się w moją stronę-  Ja pojadę z Ann, Liss z Massonem a wy...
- Mam samochód- Przerwał mu chłopak który uratował mi życie- Wezmę tę dwójkę.
Oni jeszcze rozmawiali, omawiali plan a ja karmiłam mojego pieska. Potem dołączyłam do reszty. Wyszliśmy na zewnątrz.
- To spotkamy się w danym miejscu- Powiedziałam- Bądźcie ostrożni.
Wsiadłam do pojazdu. Po raz kolejny pojechaliśmy ostatni.
- Oppa , cieszę się że jestem tutaj z tobą- Posłałam mu uśmiech- Gomawo.
- Nie ma za co- Odwzajemnił mój gest - Myślałaś o tym co ostatnio mówiłem?
- Ye. Być zakochanym to wspaniałe uczucie, nawet jeśli jest nie odwzajemnione- Zerknęłam  przez okno- Dlatego się nie poddam.
On jedynie na mnie spojrzał, dalszą drogę, a raczej jej połowę przejechaliśmy w ciszy. Auto zatrzymało się.
-Oppa... czemu stoimy?- Zapytałam i poszłam do niego- Oppa, wszystko dobrze?
Padał deszcz, czekałam na odpowiedź, krople spływały po mojej twarzy. Nie dostałam odpowiedzi, jedynie zauważyłam łzy.
- Ann, to jest trudne! - Krzyknął-  Wiem, wiem że to trudne dla wszystkich. Skrywacie ból i strach aby inni tego nie widzieli, aby tego nie poczuli. Myślisz że mnie  nabierzesz? Ty masz tak samo, więc czemu...
-Oppa! To nie tak! - Także zaczęłam płakać- My... my nie możemy się poddawać! Przed nami całe życie. Musimy żyć. Czeka nas tyle wspaniałych rzeczy! Mimo tej katastrofy. Miłość, przyjaźń... to wszystko chcesz zostawić?! Chcesz się poddać, mimo tego że jesteś silny?!
Nic nie odpowiedział, jedynie przytulił mnie. Wszystko zaczynało się sypać, nie zostało nam już prawie nic... jesteśmy młodzi... ale walczymy!



















Wiem... ma-ka-bra! Nie miałam weny, że tak ujmę... leniwy tydzień. Jeszcze brak komentarzy mnie zniechęcił do pisania, mimo to się nie poddam :D  Wiem... za dużo dialogów ;.; Ale mimo to jakoś da się czytać.  Filmiki sobie odpuszczam , i tak mi nie wychodziły.  Końcówkę pisała Nozomi, jak to ona ujęła "Najpierw ja uczyłam Ciebie i wprowadzałam Cię w blogowy świat, teraz ty zrobisz tak samo mi."
Miłych wakacji kochani! Ja się jeszcze miesiąc muszę męczyć ;.; ale dam radę!
Hwaiting!

sobota, 15 czerwca 2013

Last Survivors - Chapter 1


~Obudziłam się pierwsza , Lisa spokojnie spała. Delikatnie szturchnęłam ją, zaspana usiadła na brzegu łóżka.
-Liss, jest dziwnie cicho- Szepnęłam- Nawet nikt na dole nie chodzi.
-Dlatego że jest cicho Unnie, obudziłaś mnie?- Zapytała zdenerwowana- Chce mi się pić.
Wzięłam Teddyego na ręce , był mały, w końcu rasa York. Powoli zbiegłyśmy na dół. Otworzyłam drzwi od kuchni , w tym momencie doznałam szoku. Mój tata rzucił się na mnie, chciał mnie skrzywdzić. Wyglądał inaczej, nie był sobą. Zaczęłam piszczeć, pies uciekł mi a moja przyjaciółka złapała go i przerażona stanęła w drzwiach. Mama zbiegła na dół. Weszła do kuchni, postać która szarpała mnie i próbowała ugryźć zainteresowała się nią. Zaczęła ją zjadać, krew była wszędzie, zaczęłam krzyczeć, płakać...panikowałam. 
-Uciekajcie!-Krzyknęła ze łzami w oczach moja mama.- Saranghamnida* córciu.
Chwilę wahałam się, ale jednak wykonałam jej rozkaz. Wybiegłyśmy z domu , byłyśmy wciąż w piżamach. Na podwórku było jeszcze więcej tych dziwnych ludzi, ja ich znałam, to byli moi sąsiedzi a teraz... teraz nie wiem nawet czym są! Krzywdzą ludzi bez zastanowienia, nie mają uczuć, są jak... jak zombie. Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać.
-Annie Unnie, musimy uciekać.-Szepnęła moja przyjaciółka- Słyszysz? To zombie. Musimy sprawdzić co się tutaj dzieje, pójść po Jamesa i Masona Oppa.
Pokiwałam głową, powoli wstałam. Bałam się, straszliwie się bałam że wszystkie osoby na których mi zależy stali się tym czymś. Wzięłam mojego pupila na ręce i ruszyłam po cichu za moją przyjaciółką, starałyśmy się iść tak, aby nas to nie zauważyło... na szczęście było ich mało. Chciałam aby to był sen. Prosiłam o to , aby mój pies nie zaczął szczekać, wtedy mógłby przyciągnąć ich uwagę. Z każdą alejką coraz więcej zimnych pałętało się po ulicach. Mimo tego, udało nam się dojść do upragnionego miejsca. Zapukałam do drzwi. Ktoś zerknął przez judasza a następnie otworzył drzwi.
-O boże! Tak się bałam- Krzyknęłam , przytuliłam wysokiego chłopaka- Oppa cieszę się że nic wam nie jest.
-Ann, Liss! Cieszę się ze tutaj jesteście. Mieliśmy po was iść- Odezwał się nasz przyjaciel który schodził z góry-  Co to w ogóle jest? To żyje! To wszystko jest jakieś chore!
-Ej ! Spokojnie! A ty myśl nobie- Krzyknął starszy , jak to miał w zwyczaju musiał skrytykować swojego przyjaciela- Może mówią coś w telewizji, musimy to sprawdzić, a nie panikować!
Brązowowłosa włączyła telewizor. To prawda, mówili o tym. Na każdym kanale, ten sam facet, te same słowa, w kółko powtarzał to samo.
"Zaraza opanowała cały świat! Naukowcy starają się coś z tym zrobić. Dopóki sposób na wyleczenie tego nie zostanie wynaleziony, proszę zachować ostrożność. Nie możecie dać się ugryźć, podrapać ani dopuścić do tego aby ich krew dotarła do waszego organizmu! Aby zabić martwego musicie celować w mózg! Nie ważne czy to wasi przyjaciele, rodzina... oni nie są sobą! Musicie ich zabić! W każdym kraju są dwa miejsca w których znajduje się port dzięki któremu dotrzecie na wyspę która jest bezpieczna. Mamy nadzieję że uda się wszystkim którzy to teraz oglądają przeżyć. Bądźcie ostrożni, informacje są wszędzie. Będziemy wysyłać posiłki. Uciekajcie! Nie ma czasu do stracenie.
Zaraza opanowała cały świa..."
Zdenerwowana wyłączyłam kablówkę.
-To jakieś żarty?!-Zapytałam wkurzona- Nawet nie powiedzieli gdzie mamy się udać! Niby mamy całe wybrzeże Anglii przejść aby znaleźć drogę ucieczki?! To jakaś kpina!
Nie mogłam się uspokoić, wszystko się we mnie 'gotowało', znów zaczęłam płakać.
-Annie, spokojnie- James przytulił mnie- Będzie dobrze. Obronię was, rozumiesz? Nie pozwolę na to , aby komuś stała się krzywda.
Uśmiechnęłam się do niego przez łzy.
-Okey! Musimy dbać o siebie nawzajem!-Mówił dalej- Pozbieramy jedzenie, potrzebne rzeczy, coś do obrony i jakieś ciuchy. Pójdziemy do naszych domów. Najpierw do Ann, potem Liss, na końcu do Mass.
Zabraliśmy się za pracę. Znalazłam smycz, od razu zapięłam mojego pieska . Następnie ruszyłam pomóc mojej przyjaciółce z pakowaniem pożywienia. Najstarszy z nas zostawił w domu kartkę z telefonem.
"Będziemy tutaj dzwonić co wieczór. Gdyby ktoś tutaj był, proszę o odebranie telefonu. Musimy się trzymać razem jeśli chcemy przetrwać. Jedzenie powinno być w piwnicy. Bądźcie ostrożni!". Jeden plecak z pożywieniem, reklamówka z butelkami czystej wody oraz torba z różnymi przedmiotami i ubraniami chłopaków. 
Mieliśmy iść do mnie, jednak ja nie chciałam tam iść, nie po tym co się stało... mimo tego, zgodziłam się. Powoli i po cichu wyszliśmy z mieszkania.
-Nigdy więcej wspólnej gry w LOL'a- Odezwał się cicho Mason- To będzie makabryczny czas.
-Yy... Oppa jesteś idiotą... Mógłbyś się przymknąć- Zareagowała nastolatka- A tak w ogóle, nie gry teraz ważne.
Najstarszy uciszył ich, zachowywali się za głośno, a dźwięki przyciągały zimnych. Rozdzieliliśmy się, chłopaki jedną stroną a dziewczyny drugą. W pewnym momencie moja przyjaciółka zaczęła piszczeć, to coś zauważyło ją i próbowało zaatakować, broniła się. Nie wiedziałam jak jej pomóc, ale wtedy James uderzył zombie czymś metalowym. Krew była na moich rękach oraz ubraniu.
-Nic wam nie jest?-Zapytał przerażony- Ann, w porządku? Ej, ty... jest okey?
- Ye* Oppa , jest dobrze- Odpowiedziałam zszokowana- Ty, ty go zabiłeś...
-Tak, musiałem- Odpowiedział - Wy także będziecie musiały.
Zerknęłam jeszcze na leżące, zgniłe ciało a następnie ruszyłam za nimi. Po cichu skradaliśmy się do mnie. Martwych było jeszcze więcej. Drzwi do mojego domu były zamknięte.
-Uważajcie- OStrzegłam ich- Tam nie jest bezpiecznie.
Chłopcy zerknęli na mnie pytająco, jednak odpowiedzi nie dostali. Najstarszy z nas zacisnął mocniej rękę na kawałku metalowej rury a drugą ręką otworzył drzwi. Waeśnie wtedy pojawił się w nich mój ojciec. Nastolatek wahał się przez chwilę, ale gdy postać rzuciła się na niego od razu zadał cios. Po moim policzku spłynęła łza.
-Eomma!*-Krzyknęłam na widok leżącej kobiety- Andwae!*Eomma! Miałam nadzieję... że się uratujesz.
Teddy położył się obok swojej właścicielki. Wszyscy zerknęli na mnie, jednak ja bez słowa poszłam na górę i zostawiłam ich samych. Otworzyłam jedną z szuflad i wyciągnęłam z niej mały, złoty kluczyk . Stanęłam na łóżku i otworzyłam drzwiczki w suficie które prowadziły na strych, powoli wdrapałam się na górę. Dookoła było ciemno, chwyciłam leżącą na ziemi latarkę którą zostawiłam około 3 tygodnie temu. Ruszyłam prosto przed siebie, promienie światła które wydobywały się z małego urządzenia padały na wszystkie kąty , w końcu doszłam do małej skrzynki. Otworzyłam ją i wyciągnęłam pistolet razem z nabojami. Zgasiłam latarkę i pobiegłam do wyjścia. Zeszłam do reszty. Zerknęłam na mojego pupilka, wtedy zauważyłam coś dziwnego, moja rodzicielka poruszyła ręką, powoli wstała, jednak nie była już sobą. Bez chwili namysłu , ze łzami w oczach pociągnęłam za spust. W całym mieszkaniu rozległ się odgłos strzału. Wszyscy zbiegli się do kuchni.
-Ann Unnie! Co się stało?- Zapytała przerażona Liss- Unnie? Jak...skąd?
-One ożywają- Przerwałam jej- Po śmierci, jeśli nie zostanę zabici tak jak zimni... ożywają. Ona ożyła, ja musiałam...
Zaczęłam straszliwie płakać. Poczułam jak ktoś mnie przytula, był to on, chłopak którego darzę silnymi uczuciami. Jego łza spadła na moją dłoń , skierowałam wzrok na niego.
-Była wspaniałą kobietą- Powiedział- Wiem, to było trudne dla Ciebie.
-Oppa, ja....ja. Nie ważne- Odsunęłam się od niego- Zabrałam pistolet z góry,  appa* zawsze miał go na 'czarną godzinę'. Odpowiedzialny z niego ojciec...był oczywiście.
Zignorowałam pytanie chłopaka, zignorowałam jego "Możemy porozmawiać?", poszłam do Kim Lisy.
-Dobra! Mamy jedzenie, jedną broń- Mówił młodszy- Możemy iść dalej.
Chwyciłam kij bejsbolowy ze schowka i podałam go mojemu przyjacielowi, łopatę dałam mojej przyjaciółce a sama wymieniłam się z czarnowłosym. Dodatkowo znalazłam dwa scyzoryki, postanowiłam że jeden zatrzymam a drugi dam Liss.
-Ja mam także 3- Odezwał się James- Znalazłem w domu, więc je wziołęm.
-Ja mam jeden- Dorzucił drygi- Zawsze noszę przy sobie.
Uśmiechnęłam się delikatnie. Podeszłam do okno, lekko odgarnęłam dłonią firankę. 
-Jest ich pełno, nie damy rady uciec- Oznajmiłam, odwróciłam się w stronę przyjaciół- Tutaj zostać nie możemy.
- Damy radę, musisz uwierzyć- Mówił Mass- Musisz uwierzyć w siebie, w nas.
Spojrzałam na nich, następnie na zimnego chodzącego za oknem.
- Jeszcze 24 godziny temu, gdybym wiedziała to wolałabym się powiesić lub zastrzelić tym pistoletem- Zaczęłam swoją przemowę- Ale teraz, jak jestem tutaj razem z wami wolę  poczekać aż to coś mnie rozszarpie.
-Interesująca przemowa- Odezwał się James- Teraz bynajmniej wiem , że nie można Ci dać broni do ręki, jeszcze sobie coś zrobisz.
- Od kiedy się tak mną przejmujesz Oppa?- Zapytałam- Bo ostatnio nic Cię nie obchodziło co mówiłam, co do Ciebie czuję... traktowałeś mnie jak dziecko, nadal to robisz.
-Annie- Podszedł bliżej mnie- Ja naprawdę...
-Cii. Nie musisz się wypowiadać, nie interesuje mnie twoja opinia... bynajmniej już nie-  Poszłam w stronę drzwi prowadzących na ogród- Teraz musimy się stąd wydostać.
Oni wciąż patrzyli na mnie zszokowani, zachowywałam się inaczej niż zwykle, stałam się obojętna, wredna...
-Na podwórku jest w miarę czysto- Szepnęłam-Możemy powoli przejść przez las, potem mostem i dojdziemy do domu Lisy.
Przytaknęli. Po cichu otworzyłam drzwi , chwyciłam Teddyego na ręce i wyszłam z domu. Ostatni raz zerknęłam na miejsce w którym się wychowywałam. To trudne zostawić coś na czym Ci zależy.
-Jesteś pewna aby zostawić ciała w domu?- Zapytał mnie mój przyjaciel- Możemy spróbować...
-Andwae*. Tak będzie lepiej Oppa-Wyszeptałam- To nie ma już znaczenia.
Ruszyłam dalej przed siebie, zimnych było mnie w tym miejscu, widocznie woleli "zatłoczone" miejsca. Spokojnie mogliśmy przejść. Prawda, to niebezpieczne, ale nie mieliśmy innego wyboru. Bocznymi drogami mieliśmy większe szanse. Gdy byliśmy blisko domu, dziewczyna odezwała się.
-Wejdziemy boczną bramą- Wyprzedziła nas, bo tylko ona znała drogę, oczywiście nie licząc mnie- Tym tylnym wejściem, mam kluczyk.
Pies zaczął szczekać, przyśpieszyliśmy aby nie wpakować się w kłopoty. Próbowałam jakoś go uciszyć, ale było to na marne. Ja z czarnowłosym  zostaliśmy przy garażu, a tamta dwójka pobiegła sprawdzić teren i otworzyć bramę. Dobiegliśmy do nich i zamknęliśmy za sobą metalowe wejście.
-Gdzie Ciocia i Wujek?- Zapytałam- W pracy:?
- O ile jeszcze żyją- Odpowiedziała smutno- Oppa (Brat) wyjechał do Korei trzy dni temu, on na pewno da sobie radę.
-Nie mów tak! Oni żyją!- krzyknęłam zła- Znajdziemy ich!
Obdarzyła mnie niepewnym uśmiechem. Zabraliśmy się za kolekcjonowanie rzeczy, w tym także ubrań gdyż u mnie nie wzięłyśmy żadnych. Chwyciłam jedno zdjęcie. Brat mojej przyjaciółki stał z tyłu, to było w dzień kiedy zakończył studia, nasi rodzice siedzieli przy stole a ja z moimi przyjaciółmi bawiliśmy się z psem , Nessi. Schowałam je do plecaka. Ruszyłam do salonu
-Mika, chodź tutaj- Zawołałam ją, tak mówiłam na nią ze względu na jej ulubionego zwierzaka- Twój appa* kolekcjonował miecze, myślisz że się obrazi jak kilka weźmiemy?
-Seuk Oppa zabrał ze sobą większą połowę-  Oznajmiła- Został tylko ten największy oraz 2 mniejsze.
Wybiła szybę przy czym spowodowała dość spory hałas. Pies uciekł do pokoju obok. Większą broń wręczyłyśmy naszemu 'dowódcy' a resztę schowałam do mojego plecaka.
-Broni mamy nawet sporo- Odezwał się lider- Może nie palnej, ale mamy czym się obronić.
-Nie wiem czy widzicie, ale robi się ciemno- Przerwałam im rozmowę- Może być niebezpiecznie. Zostańmy tutaj na noc.
-Ty chyba nie widzisz co tutaj się dzieje?!- Krzyknął na mnie młodszy- Tu jest także niebezpiecznie!
- Ej! Pójdziemy do piwnicy, zamkniemy drzwi- Starała się powstrzymać kłótnię właścicielka mieszkania- Będziemy się zmieniać aby stać na warcie, jakoś się uda. 
Wszyscy zgodziliśmy się na to, poszliśmy na dół. Usiadłam w rogu pomieszczenia, Teddy zaczął biegać po całym dole, był chyba przestraszony tak samo jak my. Wyjełam jedzenie i zrobiłam każdemu z nas kanapki. Wręczyłam po butelce wody. Najstarszy z nas miał wartę pierwszy. Zmęczona ułożyłam się i przykryłam kocem, moja przyjaciółka wtuliła się we mnie, tak samo jak i pies który położył się w nogach. Przed nami była długa noc, tak samo jak i całe życie...


Saranghamnida*-Kocham Cię najbardziej oficjalna i grzecznościowa wersja
Ye*-Tak
Eomma*- Mama!
Andwae*-Nie!
Appa* -Tata

Mała zapowiedź rozdziału 2 i streszczenie 1 :D




Aigoo! WIem, wyszło makabrycznie! Planuje napisać tego kilka serii, ale nie wiem czy wam się podoba. Chcecie abym dalej pisała to? Ja bardzo lubię to opowiadanie, i bardzo fajnie mi się je pisze, mam zaplanowaną całą serię, ale jeśli wam nie odpowiada, to mogę przestać pisać. Bardzo proszę was o szczere opinie!
Hwaiting!


poniedziałek, 10 czerwca 2013

Versatile Blogger Award


Zostałam nominowana przez Boo Unnie  <3

Zasady

  1. Podziękować nominującemu na blogu
  2. Pokazać nagrodę u siebie na blogu
  3. Ujawnić 7 faktów o sobie
  4. Nominować 7 blogów
  5. Poinformować o nominacji danych autorów

Nominuję:

Przepraszam że tylko dwa, ale większość wymieniłam ostatnio :)

  • Zdradzę jeden z moich sekretów ^.^ Ja jestem główną bohaterką mojego opowiadania, inne osoby to są moi przyjaciele <3 + chłopak w którym jestem zakochana. Opowiadania w pewnym sensie są oparte na faktach, albo są to takie moje "plany".
  • Lubię denerwować moich przyjaciół, zwłaszcza takiego Patryka <3 (Kocham Cię)
  • Jeśli jestem za dużo czasu sama, za bardzo myślę o wszystkich otaczających mnie sprawach, czyli nie wynika z tego nic dobrego.
  • Uwielbiam grać z moimi przyjaciółmi w LOL'a <3 Moja ulubiona postać to Annie, lub Ahri c(*.*c)
  • Słucham Dupstep <3 Powracam to mojego starego stylu życia, przed przyjazdem do Anglii, przed poznaniem K-pop'u
  • Jestem wrażliwa, bardzo przejmuję się problemami. Wszystko strasznie mnie "dołuje" i wtedy źle się to kończy dla mnie i dla Patryka ;.;
  • Patryk, Dominika to są osoby na które zawsze mogę polegać, zawsze mi dobrze doradzą, rozweselą i pozostaną ze mną w każdej chwili i po każdym moim wybryku. Bardzo często pomagają mi z Fabianem.

niedziela, 9 czerwca 2013

Prolog- Last survivors



Nigdy nikt nie wie co może zdarzyć się następnego dnia... Ja tego nie wiedziałam.
W piątek wracając ze szkoły jak zwykle wygłupiałam się z Lisą , szłyśmy w stronę Collegu , po naszego przyjaciele Masona.
-Annie, dziwny dzisiaj dzień- Zaczęła moja przyjaciółka- Mam dziwne przeczucia.
-Przesadzasz, znów masz jakieś wymysły- Wyśmiałam ją- Czy ty zawsze widzisz tylko czarne scenariusze?
Nie odpowiedziała mi, tylko się uśmiechnęła. Po kilku minutach doszłyśmy na miejsce, chłopak już na nas czekał.
-Hejo- Przywitał się – Gdzie idziemy
-Hej- Odezwała się obojętnym głosem moja towarzyszka – Mi to obojętne
-Wiesz... może James ma ochotę wyjść z nami?- Zapytałam troszkę nieśmiało- Nie to że coś... ale
Brązowowłosy pokiwał głową a następnie poszliśmy do domu jego przyjaciela. Wszystko wydawało się być normalne, niczego nie można się było spodziewać...
Zadzwoniliśmy dzwonkiem do drzwi, otworzyła mi mama Jamesa, najlepsza przyjaciółka mojej rodzicielki. Z uśmiechem ją przywitałam, wpuściła nas i pokierowała na górę, do pokoju jej syna.
-Cześć- Odezwałam się jako pierwsza- Co tam?
-Siema- Przywitał się- A good, a tam?
Chwilę rozmawialiśmy, ja i moja przyjaciółka jak zwykle siedziałyśmy cicho w jego towarzystwie. Nawet nie zorientowaliśmy się kiedy zrobiło się ciemno. Musiałyśmy wracać, Lis miała nocować u mnie a Mason u Jamesa . Pożegnałyśmy się z nimi i ruszyłyśmy do mojego domu, był on naprawdę nie daleko, gdyż zaledwie 5 minut dalej ode mnie. Zrobiło się chłodno, bardzo cicho... tak inaczej niż zwykle...
Gdy wróciłyśmy od razu ruszyłyśmy do mojego cichego zakątka. Usiadłam na łóżku a ona na krześle.
-Mówiłam że jest dzisiaj dziwnie- Odezwała się, usiadłam na parapecie- Tak cicho.
-Yhm, miałaś racje- Delikatnie posłałam jej niepewny uśmiech- Jak nigdy

Patrząc przez okno widziałam jak przyroda umiera, wszystko straciło swój blask. Krople deszczu spływały po szybie wprowadzając nas w ponury nastrój. Jesteśmy ludźmi, nigdy nie możemy wiedzieć co nas czeka następnego dnia, jednak mimo to zawsze jesteśmy gotowi na każde scenariusze... tylko nie tym razem, nigdy bym się tego nie spodziewała... nigdy. Gdybym wiedziała jaki będzie następny dzień, położyłabym się spać... i już nigdy nie obudziła, wolałabym śmierć niż przeżyć koszmar.

Wiem, postacie mają Angielskie imiona, jednak mimo to są z Korei, tylko że mieszkają w Anglii :D Troszkę skomplikowane. Nie mam zamiaru zawieszać Destiny, będę po prostu pisała obydwa opowiadania :) Zakładka z postaciami pojawi się w przeciągu tygodnia ;) Miłego czytania!