wtorek, 11 lutego 2014

Last Survivors - Chapter IV


~ Rankiem wstałam wypoczęta. Pierwsze co zrobiłam to dałam jedzenie mojemu pupilkowi. Toby nie lubił siedzieć całymi dniami w domu. Postanowiłam najpierw wziąć prysznic , ubrać jakieś czyste ciuchy które miałam, te dać do prania a następnie wyjść na spacer z pieskiem.
- Ann!- Krzyknął James na mój widok - Mogłabyś za jakieś piętnaście minut z braćmi wyruszyć na poszukiwania broni ? Jak znajdziesz to także jedzenie i troszkę paliwa, abyśmy mieli na zapas.
- Ymm..Ye - Uśmiechnęłam się lekko - Nie ma problemu. Tylko odprowadzę Tobyego do domu.
Zrobiłam jak powiedziałam i udałam się znów do mieszkania. Zostawiłam pupilka i ruszyłam po bliźniaków.
-Hej, diabły? - Zawołałam ich - Idziemy!
Nie przepadałam za tą dwójką potworów. Może dlatego że byli straszliwie wredni , ohydni i bez uczuciowi? Nie chętnie wzięłam plecak i udałam się do bramy, otworzyłam ją i ruszyliśmy w drogę. Bracia coś gadali między sobą, ale nie zwracałam na nich uwagi. Teren był dosyć czysty na górze, jednak w dolnej części roiło się od martwych. Po cichu zakradłam się od tyłu do jednego z nich i z całej siły dwa razy wbiłam scyzoryk w jego głowę. Zauważyłam stację paliw, ręką wskazałam chłopakom kierunek. Powoli otworzyłam drzwi. Im kazałam wziąć paliwo. Podeszłam po cichu do lady, nagle wyskoczył zza niej człowiek.
- Kim jesteś?- Zapytał nawet nie patrząc na mnie- Czego chcesz? Ugryźli Cię?
- Spokojnie ! - Spojrzałam na jego twarz - Chester?
- Ann? - Zapytał zdziwiony- Lissa? Gdzie jest Lissa? Jest z Tobą. Prawda? Gdzie ona jest?
- Uspokój się! - Krzyknęłam - Jest w bezpiecznym miejscu. Zatrzymaliśmy się w małej uliczce. Jest tam na dany moment bezpiecznie. Chodź idziemy.
- Czekaj. Musimy wziąć ze sobą kogoś - Skierował się do drzwi obok. Zapukał - Hej. Shin Kyu Woon!
Ku moim oczom ukazał się przyjaciel z dzieciństwa, chłopak z którym kiedyś byłam. Darzyłam go wielkimi uczuciami, ale się wyprowadziłam. Jedynie na wakacje się z nim widywałam. Ucieszona na jego widok przytuliłam go.
- Omo! Co ty tu robisz?-Spojrzałam uradowana na niego - Tak się cieszę że Cię widzę. Martwiłam się!
- Miałem tu studiować - Zaczął - Gdy wylądowaliśmy ludzie kazali nam zachować ostrożność, przyjechałem do Chester'a i nawet nie zdążyłem się położyć spać jak ludzie zaczęli gadać o tych martwych truposzach. Tak strasznie się o Ciebie bałem, mieliśmy jutro pojechać do twojego miasta.
Zamiast z nimi gadać, kazałam im zabrać rzeczy które ze sobą mają a następnie wziąć jedzenie i rzeczy które były w pomieszczeniu. Wyszliśmy na spotkanie z bliźniakami. Zapoznałam ich. Dominikowi nie podobało się to, że przyjmujemy nowych do ekipy.
- Dobra , mamy trochę rzeczy - Chciałam coś szybko powiedzieć, aby przypadkiem nie zaczęła się kłótnia - Możemy wracać. Najwyżej wrócimy po coś później. Wiecie, i tak mamy trochę zapasów w domu.
Skradaliśmy się bocznymi uliczkami, gdzie było najmniej zimnych. Po nie długim czasie znaleźliśmy się na miejscu. Otworzyłam szybko bramę i wskazałam ręką reszcie na znak, że mogą już wchodzić.
- Oppa! - Krzyknęłam na widok chłopaka - Chodźcie szybko!
Gdy wszyscy zbiegli się wokół nas, Liss zauważyła swojego chłopaka. Nastolatka rzuciła mu się na szyje i namiętnie pocałowała. Urocza, miłosna scena. Inni patrzyli na Woon'a tak, jakby był kosmitą.
- Annyeong - Przywitał się nie formalnie - Nazywam się Shin Kyu Woon. Jestem przyjacielem Liss oraz Ann z dzieciństwa.
Pozadawali mu pytania, posiedzieli z nim przez jakiś czas. Na końcu stwierdzili że trzeba zrobić przegrupowanie. Salon ; Masson oraz bliźniaki. Pokój gościnny; Chester oraz Woonie. Pokój na górze nr 1 ; James i Takashi a pokój obok nich to był mój i Liss. Chcieliśmy się rozdzielić po domach, ale stwierdziliśmy że na dany moment nie, będzie bezpieczniej jeśli będziemy mieszkać wszyscy razem. W sumie, od Apokalipsy minęły 4 dni. Myślałam że nie dam Sobie rady, moja psychika tego nie wytrzyma... na dany moment nie jest tak źle. Płaczę, jak każdy z nas. Trudno jest przeżyć taką sytuację. Jestem bardzo ciekawa, czy wyjdziemy z tego cało. Nie mamy strat na dany moment... ale kto wie co będzie dalej?

Jak zwykle siedziałam w pokoju, nie wiedziałam co mam robić. W sumie i tak  nie była przydatna. Moim zadaniem były zwiady, a że u moim boku miałam dwóch braci... no cóż. Troszkę było mi z nimi trudniej, wolałabym wychodzić w pojedynkę, ale w sumie czym więcej osób, tym lepiej.  Prowiantu mieliśmy dużo, z bronią gorzej. Siedząc na łóżku starałam się rozpisać wszystko co przydatne. Informacje na temat jedzenia, naszego ekwipunku. Toby , mój wierny 'kompan' siedział obok mnie. Tak wiele zwierząt straciło życie w ciągu jednej nocy. Czy to nie jest zbyt okrutne? Dlaczego ... chyba nigdy tego nie zrozumiem. Nawet nie wiadomo jakim cudem TO się stało.
- Ann - Moja przyjaciółka wyrwała mnie z myślenia. -Mam dla Ciebie ziemniaki z mięsem. Chester i Woon gotowali. Chcieli się na coś przydać. Ja już pójdę. Muszę iść na wartę. Proszę, zjedź coś.
Nie odpowiedziałam jej, spojrzałam jedynie na pełen talerz. Widelcem przewróciłam na bok ziemniaki. Nie byłam głodna. Wiedziałam że jeśli nie będę jeść, stanę się słaba. Nie jestem osobą która lubi jeść, wręcz przeciwnie. Niechętnie ugryzłam kawałek mięsa. Co chwilkę 'dziobałam' coś na talerzu.  Po jakimś czasie był pusty. Zapięłam psa na smycz, talerz wzięłam w drugą dłoń. Wyniosłam go do kuchni a następnie udałam się na podwórko.
-James, Takashi Oppa!- Krzyknęłam do chłopaków - I jak idzie wam praca?
- Zabezpieczenia już są. Jest dosyć dobrze. - Oznajmił nasz lider - Nie ukrywam jednak,że sporo pracy zostało.
- Ann, mogłabyś jutro z bliźniakami skoczyć do apteki? - Zapytał Japończyk - Powinniśmy zdobyć więcej leków.
- Oh ... Ye - Uśmiechnęłam się fałszywie.- Bez problemu. Z samego rana się tam wybierzemy. Powoli się ściemnia. Sądzę że powinniście na dzisiaj zakończyć już pracę. Jutro się zajmiecie resztą. Idziemy pograć w karty? I tak nie mamy nic lepszego do roboty! Jebal, Oppa!
- Chincha?! Wokół nas kręcą się martwi ludzie którzy powrócili do życia a ty się zachowujesz jakbyś była na obozie?! - Takashi spojrzał zdziwiony na mnie - Ahh... ty naprawdę masz to gdzieś... Nawet James się przejmuje ! JAMES ... a ty nie.
- Takashi Oppa! - Krzyknęłam udając obrażoną - To nie tak że mam to gdzieś... staram się jedynie zachować spokój...
- Ah Arraso - Przytulił mnie - Chodźmy grać  w karty.
Spojrzałam do tyłu aby zerknąć na Parka. Wpatrywał się we mnie. Uśmiechnęłam się, mimo że do moich oczu napływały łzy. Kochać kogoś, kto nawet nie chce o tym myśleć. Dziwne, prawda?
[Nikt tego nie czyta... szkoda ;.; Dawna Juui Neko zapewne by się już poddała z blogiem. Jednak nowa Juui będzie kontynuować. Mam informacje dla osób które to czytają . 1.W zakładce inne są informacje - O ekwipunku, jedzeniu oraz roli każdej postaci w danej 'załodze'. 2.W ankiecie proszę głosować, to ważne :D ~Miłego dnia! ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

c(^.^c) Proszę was ładnie o odpowiednie słownictwo
c(*.*c) Nie reklamuj się !